wtorek, 4 czerwca 2013

Władcy ognia

Ostatnie dane o działaniach Zakonu pochodzą z roku 40990, kiedy to kompanie trzecia, czwarta i piąta pomściły na nekronach unicestwienie Zakonu Mieczy Imperatora. W tym samym czasie kompanie pierwsza i druga pod dowództwem samego Mistrza Zakonnego Jarica Pharosa dotarły do systemu Beroghast gdzie wyłapali orkijskie niedobitki.
Po ukończeniu działań wojennych obie floty udały się na miejsce Spotkania z kompaniami rezerwowymi w celu uzupełnienia strat. Do spotkania miało dojść w pobliżu żyznego świata rolniczego Rigant.
Ostatni na miejsce spotkania dotarł Mistrz ze swoimi oddziałami. Jego oczom ukazał się tragiczny widok. Większość floty zakonnej została zniszczona. Okręty rezerwowych nie dawały oznak życia i nawet dotarcie odsieczy w postaci trzech kompanii frontowych nie powstrzymało katastrofy. Tyranidzi. Jedna z odnóg Roju Lewiathan zaatakowała łakomy kąsek jakim był Rigant. Przebywające wtedy na orbicie okręty Zakonne stanęły jako pierwsza linia obrony. Jednak atak roju był zbyt zajadły i w ciągu kilkunastu godzin zostali rozdarci na strzępy. Kompanie trzecia czwarta i piąta wychodząc z osnowy wiedziały już że świat jest stracony, jednak próbowali ocalić jak najwięcej swoich braci przed zarządzeniem odwrotu. Utworzyli, więc zwartą formację i naparli na wroga. Pharos pojawił się kiedy właśnie szala znowu zaczęła przechylać się na stronę tyranidów. Jak tylko zobaczył zamykający się pierścień roju wokół resztek jego zakonu, rozkazał Astropatom wysłać sygnał pomocy, i ruszył do boju, zdeterminowany ocalić braci lub umrzeć próbując. Miał nadzieję, że sygnałowi uda się przedrzeć przez cień w osnowie. W przeciwieństwie do poprzednich trzech kompanii, okręty nowoprzybyłych były nienaruszone po niedawnych starciach i gotowe do walki. Przebili się i zrównali z okrętami pozostałych przy życiu braci i wtedy spadł młot. Okazało się, że siły, które przypuściły atak były jedynie forpocztą…

Okręty Adeptus stanęły burta przy burcie gotowe klinem przebić się do miejsca z którego będzie można się wycofać, lub drogo sprzedać swe dusze. W czasie ostatniego szturmu Władców ognia kolejne okręty wybuchały zabierając ze sobą dziesiątki braci. Wszystkie działa ostrzeliwały żywe pojazdy roju niszcząc je dziesiątkami, jednak było ich zbyt wiele. Mimo potwornych strat Pharosowi udało się utrzymać formację, przebijając się w stronę jedynej możliwej drogi odwrotu. Kiedy już dotarli do krańca pola bitwy pozostawiając za sobą zwłoki poległych jeden z pocisków dosięgnął maszynowni i silniki umilkły. Ostatni niszczyciel z niegdyś potężnej floty zakonu stał się tylko latającą trumną, czekającą na przybicie ostatniego gwoździa, przez zbliżające się robactwo. Mistrz wiedział, że, awaria zniweczyła możliwość ucieczki i wszyscy są skazani na śmierć. Miał jednak nadzieję, że uda mu się kupić trochę czasu załodze, opuszczającej pośpiesznie okręt w małych statkach ratunkowych. Wydał rozkaz pozostałym przy życiu braciom, aby wsiadali do barek szturmowych i w przeciwieństwie do cywili wystartował w stronę pościgu. Kiedy opuścili dogorywający wrak, paszcza osnowy rozwarła się i w odpowiedzi na sygnał pomocy pojawiła się flota Zakonu Kosmiczny Wilków. Nieliczni, którzy przerwali starcie od razu skierowali się w stronę nowej nadziei. Adeptus Arbites otworzyli ogień ze wszystkich baterii ściągając na siebie uwagę i jednocześnie dając szansę rozbitkom na dotarcie do któregoś z okrętów gotowych na ich przyjęcie. Jako ostatni na okręcie pojawił się Mistrz Jaric Pharos. Władcy ognia, prawie wybici do nogi, patrzyli przez iluminatoria na resztki wybuchających wraków, które po sobie zostawili. Planeta została stracona. Dowódca floty wydał polecenie odwrotu, a po wyjściu z zasięgu Cienia wysłał prośbę o misję Eksterminatus, dla świata Rigant