Władcy ognia
Ostatnie dane o działaniach Zakonu pochodzą z roku 40990, kiedy to kompanie
trzecia, czwarta i piąta pomściły na nekronach unicestwienie Zakonu Mieczy
Imperatora. W tym samym czasie kompanie pierwsza i druga pod dowództwem samego
Mistrza Zakonnego Jarica Pharosa dotarły do systemu Beroghast gdzie wyłapali
orkijskie niedobitki.
Po ukończeniu działań wojennych obie floty udały się na miejsce Spotkania z
kompaniami rezerwowymi w celu uzupełnienia strat. Do spotkania miało dojść w
pobliżu żyznego świata rolniczego Rigant.
Ostatni na miejsce spotkania dotarł Mistrz ze swoimi oddziałami. Jego oczom
ukazał się tragiczny widok. Większość floty zakonnej została zniszczona. Okręty
rezerwowych nie dawały oznak życia i nawet dotarcie odsieczy w postaci trzech
kompanii frontowych nie powstrzymało katastrofy. Tyranidzi. Jedna z odnóg Roju
Lewiathan zaatakowała łakomy kąsek jakim był Rigant. Przebywające wtedy na
orbicie okręty Zakonne stanęły jako pierwsza linia obrony. Jednak atak roju był
zbyt zajadły i w ciągu kilkunastu godzin zostali rozdarci na strzępy. Kompanie
trzecia czwarta i piąta wychodząc z osnowy wiedziały już że świat jest
stracony, jednak próbowali ocalić jak najwięcej swoich braci przed zarządzeniem
odwrotu. Utworzyli, więc zwartą formację i naparli na wroga. Pharos pojawił się
kiedy właśnie szala znowu zaczęła przechylać się na stronę tyranidów. Jak tylko
zobaczył zamykający się pierścień roju wokół resztek jego zakonu, rozkazał
Astropatom wysłać sygnał pomocy, i ruszył do boju, zdeterminowany ocalić braci
lub umrzeć próbując. Miał nadzieję, że sygnałowi uda się przedrzeć przez cień w
osnowie. W przeciwieństwie do poprzednich trzech kompanii, okręty
nowoprzybyłych były nienaruszone po niedawnych starciach i gotowe do walki.
Przebili się i zrównali z okrętami pozostałych przy życiu braci i wtedy spadł
młot. Okazało się, że siły, które przypuściły atak były jedynie forpocztą…
Okręty Adeptus stanęły burta przy burcie gotowe klinem przebić się do
miejsca z którego będzie można się wycofać, lub drogo sprzedać swe dusze. W
czasie ostatniego szturmu Władców ognia kolejne okręty wybuchały zabierając ze
sobą dziesiątki braci. Wszystkie działa ostrzeliwały żywe pojazdy roju niszcząc
je dziesiątkami, jednak było ich zbyt wiele. Mimo potwornych strat Pharosowi
udało się utrzymać formację, przebijając się w stronę jedynej możliwej drogi
odwrotu. Kiedy już dotarli do krańca pola bitwy pozostawiając za sobą zwłoki
poległych jeden z pocisków dosięgnął maszynowni i silniki umilkły. Ostatni
niszczyciel z niegdyś potężnej floty zakonu stał się tylko latającą trumną,
czekającą na przybicie ostatniego gwoździa, przez zbliżające się robactwo.
Mistrz wiedział, że, awaria zniweczyła możliwość ucieczki i wszyscy są skazani
na śmierć. Miał jednak nadzieję, że uda mu się kupić trochę czasu załodze, opuszczającej
pośpiesznie okręt w małych statkach ratunkowych. Wydał rozkaz pozostałym przy
życiu braciom, aby wsiadali do barek szturmowych i w przeciwieństwie do cywili
wystartował w stronę pościgu. Kiedy opuścili dogorywający wrak, paszcza osnowy
rozwarła się i w odpowiedzi na sygnał pomocy pojawiła się flota Zakonu
Kosmiczny Wilków. Nieliczni, którzy przerwali starcie od razu skierowali się w
stronę nowej nadziei. Adeptus Arbites otworzyli ogień ze wszystkich baterii
ściągając na siebie uwagę i jednocześnie dając szansę rozbitkom na dotarcie do
któregoś z okrętów gotowych na ich przyjęcie. Jako ostatni na okręcie pojawił
się Mistrz Jaric Pharos. Władcy ognia, prawie wybici do nogi, patrzyli przez
iluminatoria na resztki wybuchających wraków, które po sobie zostawili. Planeta
została stracona. Dowódca floty wydał polecenie odwrotu, a po wyjściu z zasięgu
Cienia wysłał prośbę o misję Eksterminatus, dla świata Rigant